Rozdział 4. Prośba o pomoc. Polowanie na An’yé.

Godziny nocne.

– Gaspard, proszę… – odezwała się Ester. W pokoju była cała ekipa zajmująca się sprawą morderstwa.
– Co „proszę…”, hę? – ryknął pułkownik. – Przecież byliście tam, słyszeliście! To musi być ona.
– Wcale nie musi – próbował uspokoić do Neumann. – Ile razy taki głos słyszałeś, powiedz mi? Wiele dziewczyn może być tak utalentowanych, nie znając tegoż talentu…
– Wy nie rozumiecie… Tam, w jej pokoju Kiedy Cath straciła przytomność. Wtedy uświadomiłem sobie, że może mieć to coś wspólnego z An’yé, a teraz jestem tego pewny.
– Otrząśnij się – odezwał się nagle Otmar. – Nikt przecież nie wie, co tu się dzieje tak dokładnie…
– Zamknij się – odrzekł Gaspard, zwracając się następnie do Ester: – Idź do niej, poproś ją.
– O co niby? – odpysknęła śpiewaczka.
– O pomoc. Pomoc w tej sprawie… Wiem, że będzie mogła… musiała nam pomóc – to mówiąc, trochę ze zrezygnowaniem, Gaspard wyszedł z pokoju. Był świadom, że może się to skończyć dla nich wszystkich dość nieprzyjemnie.

***

Następnego dnia, przedpołudnie.

Dzień jak dzień – tak każdy by określił kolejny dzionek stażu uczennic w hotelu Opera. Był to też kolejny dzień stażu Cate na housekeepingu. Wszystko układało się dobrze, dopóki do Cath nie podeszła Ester.
– Piękny dzień, prawda? – zagadała do dziewczyny.
– Dzień dobry pani – odpowiedziała Cate z wyraźnie słyszalnym sarkazmem w głosie. – W czymś pomóc?
– Ciekawe… Jakbyś czytała mi w myślach – odparła śpiewaczka. – Rzeczywiście potrzebna mi… nam twoja pomoc.
– Nam?
– Chyba już zdążyłaś poznać przemiłego pułkownika Gasparda, jak i oficerów bawarskich…
– No tak – westchnęła dziewczyna. – W takim razie podziękuję, ale nie mam zamiaru wam pomagać. Chyba, że mnie do tego zmusicie.
– Dziewczyno, zrozum w końcu. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, lecz nie zdarzyło się ostatnio nic dziwnego? W ogólne nic w twoim życiu nie zdarzyło się innego, podejrzanego?… Coś, co nie powinno się zdarzyć?
– Jak już to nie powinnam tu w ogóle przyjeżdżać do Monachium… – odezwała się dziewczyna.
– Nie o to chodzi. Musisz nam pomóc, bo sprawa, dla której tutaj jesteśmy, jest wyjątkowa. A ty być może jesteś elementem tego wszystkiego, którego nam brakowało…
– Być może? BYĆ MOŻE?! – krzyknęła Kasia. – I dlatego chcecie mnie w to wciągać?
– Przemyśl to – odparła Ester, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny. – Jesteś niezwykłą dziewczyną, czego nie możesz zaprzeczyć. I dlatego chcę, byś nam pomogła… Zrób to nie tylko dla nas, ale też dla siebie.
Po tych słowach śpiewaczka operowa odeszła w swoją stronę, a Cathleen stała jak zamurowana. Dopiero po chwili otrząsnęła się i wróciła do swoich obowiązków, aczkolwiek to, co powiedziała jej Perreault, dało młodej dziewczynie do myślenia.

***

Popołudnie.

Po skończonej pracy wszystkie uczennice udały się do swoich pokoi, zmęczone nieco codziennymi obowiązkami w hotelu. No, prawie wszystkie – poza Cate, która przemyślała to, co powiedziała jej dzisiejszego ranka Ester.  Zmierzała akurat w stronę gabinetu doktora Neumanna, gdzie ekipa miała się spotkać. Zapukała delikatnie i weszła nieco niepewnie do środka. Wszyscy obecni spojrzeli na nią, co wywołało u Cathleen atak nieśmiałości, choć w końcu przemogła się, zamknęła za sobą drzwi i stanęła pośrodku pokoju.
– Słyszałam, że potrzebujecie mojej pomocy – odezwała się.
– Ależ dziecko, nikt przecież nie pro… – zaczął Neumann.
– Zamknij się, Walter – wtrącił się Gaspard, po czym zwrócił się do Cate. – Tak, można tak powiedzieć, że tej pomocy potrzebujemy… Twojej pomocy.
– Pani Perreault już mnie zdążyła poinformować o tym… – odparła Cate. – I zgadzam się wam pomóc.
W pokoju przeszedł odgłos niepewności, czy aby na pewno nikt się nie przesłyszał, ale gdy cała piątka z ekipy spojrzała po sobie, zrozumieli, że jednak panna Wyrick to powiedziała.
– Jesteś pewna tej decyzji? – zapytał Gaspard. – Wiem, że sam powiedziałem jeszcze przed momentem, że potrzebujemy twojej pomocy, ale… zdecydowałaś się tak szybko, że mam wątpliwości, czy aby na pewno to przemyślałaś.
– Tak, przemyślałam. Miałam dużo czasu ku temu – powiedziała ze zdecydowaniem w głosie Cate.
– W takim razie musimy pani parę rzeczy wyjaśnić… I powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi – odparł Neuman z widocznym zrezygnowaniem, gdyż on jeden nie był zadowolony z tego, by wplątywać w to wszystko tak młodą dziewczynę.

***

Późny wieczór, piwnice hotelu Opera.

Cath wiedziała już wszystko, co mogła wiedzieć o całej sprawie. Wszystko się kręciło wokół niejakich Sharatów – przedziwnych stworzeń, coś na kształt wampirów, które Cate znała tylko z książek lub bajek dla dzieci. Także podejrzane morderstwa w hotelu były najprawdopodobniej z tym związane. Cath dowiedziała się też, że ma wyjątkową moc – jeden z An’yé, dosyć niebezpieczny, wyczuł w dziewczynie bratnią duszę, stąd też prawdopodobnie zemdlała parę dni temu. Był to prawdopodobnie – bo tylko według podejrzeń ekipy – Wietrzny, najgroźniejszy z An’yé. Teraz jednak Cath miała służyć jako… przynęta, by tegoż nietypowego „wampira” schwytać. Stała sama pośrodku jednego z pomieszczeń w piwnicach hotelu, czekając na to, aż sharat się zjawi, by reszta mogła go schwytać w skrzynkę z zimnego żelaza. Samo zimne żelazo miało właściwości, które powstrzymywało te stworzenia, jakimi są An’yé, od jakichkolwiek działań… Przynajmniej w teorii.

Mijały kolejne sekundy i minuty, a nic się nie działo. Cathleen myślała już, że na darmo się zgodziła na pomoc, lecz wtem poczuła na karku dreszcze i zimno, jak tamtego wieczoru, gdy zemdlała. Przymrużyła nieco oczy, i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
– Wyjdź teraz z ukrycia – wyszeptała cicho. – Chyba się nie boisz… Przecież jestem bezbronna.
Nagle przed dziewczyną pojawił się cień. Nie na ziemi, a udający jakąś materię… Można byłoby powiedzieć, że to cień wysokiego, szczupłego człowieka. Z każdą chwilą coraz bardziej się materializował, i stałby się już całkiem namacalną postacią, gdyby nie fakt, iż za tym cieniem jakby znikąd pojawił się Gaspard ze skrzynką z zimnego żelaza.
– Teraz cię mam – powiedział, cicho się śmiejąc.
Po samym cieniu było widać, jakby się obracał, a później wystraszył. Cate natomiast wycofała się parę kroków, i nie zauważywszy wystającej belki nieco ponad poziomem podłogi, potknęła się i wywróciła na ziemię. Sam cień zmienił się w kształt podobny kałuży i szybko sunął ku dziewczynie. Cathleen wycofywała się tak szybko, jak mogła, ale po chwili dotarła do ściany. An’yé jednak szybko dotarł do niej i – jak mogło się wydawać – powoli zaczął sunąć po jej nogach do góry. Cath krzyczała przerażona, lecz nie przeraziło to Wietrznego. Jednak po chwili znalazł się przy niej  pułkownik i szybkim ruchem odstraszył cień, i w parwie tej samej chwili zamknął go w metalowej skrzynce. Po minucie znaleźli się przy przerażonej dziewczynie obydwaj oficerowie bawarscy i Ester.
– Czego się tak gapicie? – warknął Gaspard. Podał skrzynkę wyższemu z oficerów. – Beringer, weź to i zanieś Neumanowi. A wy tak nie stójcie, tylko idźcie z nim i powiedzcie doktorowi, co tu się stało.
Trójka towarzyszy posłuchała się pułkownika, a Cath patrzyła na nich jeszcze ze strachem, który towarzyszył jej podczas ataku sharata.
– Nie bój się – powiedział łagodnym głosem Gaspard. – Już nie musisz się martwić o nic.
W tym samym momencie Cate ponownie zemdlała.

Dodaj komentarz

Autorzy

Blog Stats

  • 656 wejść